poniedziałek, 17 marca 2014

Mr. Chrupek


Szary kocur pojawił się u nas w zeszłym roku. Był w kiepskim stanie - wychudzony, kulawy, z wyłamanym kłem. Sądziłam że potrącił go samochód. Potem dowiedziałam się, że takie obrażenia to najczęściej następstwo kopnięcia albo uderzenia np. łopatą lub kijem :( 
Smutas siedział schowany w naszych tujach, a nasze koty zupełnie go ignorowały (bardzo mnie to martwiło bo świadczyło bardzo złym stanie). Wyłaził z krzaków tylko kiedy pojawiał się miseczka z jedzeniem. Z wielką determinacją wcinał zwłaszcza suche chrupki, co ze względu na na obrażenia pyszczka było dla niego dość trudne, więc nazwałam go Mister Chrupek.
Po jakimś czasie kot doszedł do siebie, przytył i wydobrzał. Rezydował u nas na ogrodzie lub krążył po okolicy. Dzielnie przeganiał konkurentów do miski i zupełnie ignorował nasze koty. Latem odkrył, że w kuchni znajdzie kolejne miseczki z jedzeniem i zaczął wchodzić do domu. I UWAGA zamknięte drzwi nie stanowiły dla niego przeszkody - skakał na klamkę i uwieszał się na niej tak długo, aż udało mu się otworzyć. Mój mąż uwierzył w jego zdolności, gdy zobaczył to na własne oczy.
Gdy przyszły jesienne chłody dostał od nas skrzyneczkę z posłaniem i spał przy wejściu do domu. Kiedy zrobiło się naprawdę zimno znikał lub rezydował u nas ku wielkiemu niezadowoleniu Obiego i Henia. Spanie w domu wymuszał na nas włamując się. Kiedy zamykaliśmy drzwi na klucz siedział na wycieraczce i  przeraźliwie miauczał lub skakał na drzwi wejściowe tak długo aż się poddawaliśmy i go wpuszczaliśmy.
Sprytna bestia zdecydowanie była kiedyś kotem domowym - zupełnie nie bał się przebywać u nas w domu, a na dodatek jako miejsce spania wybierał tylko kanapę lub łóżko. Okropnie obawiał się tylko piwnicy. Chrupek przeraźliwie miauczał gdy tylko czegoś chciał i ciągle kichał (po tym co go spotkało chyba miał coś nie tak z pyszczkiem i nosem).
Zniknął na początku lutego. Sądziłam, że się obraził, bo pojechałam na narty i pozostawiłam go pod opieką męża. Ale ja wróciłam a Chrupek nie. Mam nadzieję, że wybrał się na marcowy podryw z okazji ładnej pogody. I że wróci cały i zdrowy, bo tęsknię za nim.


Koci model bardzo lubił pozować do zdjęć i zupełnie nie zawracał sobie głowy tym, że chodzę za nim z aparatem. Ławka w ogrodzie była najlepsza na popołudniowe drzemki.





Zdjęcia made by me

2 komentarze:

  1. Fajny kot! Fajny blog :) Metamorfozy kostek meega!!!! Mi osobiście bardziej pasuje Koci Klocek bo jak zobaczyłam nazwę Kocia Kostka i do tego łapki od razu skojarzyło mi się to z kostką brukową i myślałam że o tym jest ten blog ;P
    Pozdrawiam
    Ela

    OdpowiedzUsuń