wtorek, 27 sierpnia 2013

Posadzki


Jednym z niewielu elementów jakie podobają mi się u nas w domu są posadzki. Oryginalne z lat 60-tych, wykonane z terakoty albo barwionych płytek cementowych. Wszystkie posadzki są ułożone w geometryczne wzory z małych kwadratowych płytek. Samo ułożenie jest straszne - wzory są krzywe, fugi nierówne, płytki byle jak przycięte, a niektóre przylepione odwrotnie (spodem do góry).
Płytki są matowe, ale nie wiem czy oryginalnie czy z powodu upływu czasu. Kiepsko się je czyści, najlepszą i sprawdzoną metodą jest szorowanie szczotą. Ale za to są bardzo trwałe i twarde, nie znalazłam popękanych.
Płytki były towarem deficytowym, bo ułożone są tylko w tych pomieszczeniach w których było to absolutnie konieczne czyli na werandzie oraz w łazienkach. W kuchni na podłodze zastaliśmy wykładzinę PCV położoną bezpośrednio na betonowej wylewce. W piwnicach są cementowe wylewki, chyba nawet czymś zaimpregnowane.
Niestety zakres remontu jaki planujemy jest wyrokiem śmierci dla tych posadzek. Może to zbrodnia, ale trzeba będzie je skuć. Mam skrytą nadzieje, że uda się uratować może jakieś fragmenty i użyć ich w celach dekoracyjnych.

PS. Byłam na śniadaniu noworocznym 2014 w knajpce, która znajduje się w kamienicy tuż przy Starym Rynku w Poznaniu i ze zdziwieniem oraz radością odkryłam, że na klatce schodowej są tam ułożone są takie same płytki jak na mojej werandzie. We wzór jak w moim WC. Czyżby ta sama ekipa płytkarzy w latach 60-tych tam robiła remont ?

Łazienka na górze



WC na dole




Weranda - mój ulubiony wzór




2 komentarze: