W tym roku ominą nas spontaniczne wyjazdy, bo kolejny Potomek właśnie pojawił się na świecie. I dlatego w związku z minionymi i zbliżającymi się 'długimi weekendami' z wielkim rozrzewnieniem wspominam nasz szalony pomysł, kiedy to wracając z nad morza zamiast jechać od razu do domu wybraliśmy się na zwiedzanie Iławy.
Nigdy wcześniej nie byłam na Mazurach. Zapragnęłam na własne oczy zobaczyć te wspaniałe jeziora i lasy. No i mariny z prawdziwego zdarzenia też nigdy nie widziałam. Iława była nam najbardziej po drodze, bo nie chcieliśmy za bardzo zbaczać z trasy. Zresztą pchanie się do najbardziej popularnych mazurskich miejscowości w szczycie sezonu turystycznego uznaliśmy za głupi pomysł.
I tak trafiliśmy do tego pięknie położonego miasta. Miasta zadbanego, nastawionego na turystów, z fajną bazą noclegową i gastronomiczną. Choć ze zdziwieniem muszę przyznać, że większość mieszkańców pytanych przez nas co warto zobaczyć w Iławie wysyłała nas do centrum handlowego. Nocowaliśmy z bardzo przyjemnym hotelu Stary Tartak. Byliśmy na kolacji w restauracji hotelu Tiffi, który kiedyś opiszę w osobnym poście. Dużo spacerowaliśmy. Oczywiście zaliczyliśmy też obowiązkowy rejs po Jezioraku.
Mnie osobiście z całego weekendu najbardziej podobał się obiad w restauracji hotelu Port 110. Obiekt jest świetnie położony - w samym centrum, na styku dwóch jezior, przy samej wodzie. Oprócz hotelu i restauracji znajduje się tam też marina z długim pomostem. Od razu spodobała mi się prosta bryła budynku z drewniana oblicówką i ładnie zagospodarowany teren wokół.
I tak trafiliśmy do tego pięknie położonego miasta. Miasta zadbanego, nastawionego na turystów, z fajną bazą noclegową i gastronomiczną. Choć ze zdziwieniem muszę przyznać, że większość mieszkańców pytanych przez nas co warto zobaczyć w Iławie wysyłała nas do centrum handlowego. Nocowaliśmy z bardzo przyjemnym hotelu Stary Tartak. Byliśmy na kolacji w restauracji hotelu Tiffi, który kiedyś opiszę w osobnym poście. Dużo spacerowaliśmy. Oczywiście zaliczyliśmy też obowiązkowy rejs po Jezioraku.
Mnie osobiście z całego weekendu najbardziej podobał się obiad w restauracji hotelu Port 110. Obiekt jest świetnie położony - w samym centrum, na styku dwóch jezior, przy samej wodzie. Oprócz hotelu i restauracji znajduje się tam też marina z długim pomostem. Od razu spodobała mi się prosta bryła budynku z drewniana oblicówką i ładnie zagospodarowany teren wokół.
Bardzo dobre wrażenie robi też skandynawski wystrój restauracji. Jest ona zdecydowanie ładniejsza na żywo, niż na zdjęciach. Szef kuchni serwuje naprawdę świetne jedzenie. Oboje z K. byliśmy zachwyceni swoimi potrawami. W restauracji było mnóstwo gości, to też o niej dobrze świadczy. Posiłek można zjeść w sali restauracyjnej lub na dworze, stoliki ustawione są na przystani oraz na pływającym na wodzie tarasie. W Porcie 110 można zrobić małe zakupy pochodzących z Włoch produktów.
Jeśli kiedyś wybierzemy się znów do Iławy zdecydowanie będziemy nocować w tym hotelu. Coś przyciąga mnie do łódek, może będziemy kiedyś mogli nie tylko je podziwiać ale też pożeglować.
Marzą mi się Mazury, bo nigdy nie byłam, a ponoć jest niezwykle. Hotel sprawia miłe wrażenie, taki inny niż wszystkie:)
OdpowiedzUsuńrestauracja wygląda bardzo przytulnie i stylowo, nocą jest pięknie oświetlony
OdpowiedzUsuńW pogodną letnią noc hotel wygląda zjawiskowo.
UsuńSpontaniczne wakacje bywają lepsze niż te zorganizowane :) Nigdy nie byłam na Mazurach, ale też ciągnie mnie w tamte rejony, najchętniej z dala od najbardziej obleganych miejscowości turystycznych. Iława robi bardzo przyjemne wrażenie, a tamtejsze obiekty wydają się niezwykle klimatyczne. Restauracja wykończona w drewnie pięknie się prezentuje, a przecież otoczenie jest równie ważne jak zdolności kucharza ;) Zresztą, cały hotel zachęca nowoczesnym i bezpretensjonalnym designem.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie się zgadzam. Jeśli kiedyś zawitamy do Iławy będziemy spać w Porcie.
Usuń